Jest to mój najdłuższy wpis i w sumie jestem z niego zadowolona. Zmieniłabym jedynie opis meczu, ale niestety nie umiem tego zrobić lepiej. W każdym bądź razie miłego czytania i czekam na wasze opinie.
-Natalie pośpiesz się! Spóźnimy się na lekcję!- krzyczała
na mnie Rose opierając się o drzwi wejściowe do naszego pokoju.
-Nie mogę znaleźć teleskopu.-przygryzłam wargę
zastanawiając się, gdzie mogłam go włożyć. Nie należy on do najmniejszych
przedmiotów i raczej nie rozpłynął się w powietrzu…
-Długo będę jeszcze na was czekać?- do pokoju weszła
zdenerwowana Cornie. W pośpiechu przeszukiwałam cały pokój. Ciemnowłosa Gryfonka naprawdę
rzadko się denerwowała, więc jej irytacja wprawiała mnie w jeszcze większą
panikę.
-Przepraszam, byłam pewna, że wsadzałam go do kufra...- jęknęłam i po raz drugi zajrzałam pod łóżko.
Cornie widząc moje nieprzynoszące skutków starania
złagodniała.-Może pożycz teleskop od chłopaków ,a jutro wspólnie poszukamy twojej zguby.-
zaproponowała spokojniejszym głosem.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która jak zwykle ratowała
sytuację i wybiegłam z pokoju zapewniając, że za minutę będę w pokoju wspólnym.
Pokonywałam co trzeci schodek wdrapując się do pokoju chłopaków. Zapukałam do
drzwi i pchnęłam je nie czekając na pozwolenie.
-Co tam Natalie?- przywitał mnie z uśmiechem James.
Mojej uwadze nie umknął fakt, że był bez koszulki. Nie
panując nad swoimi odruchami zlustrowałam go od dołu do góry. Częste treningi
przyniosły efekty w jego budowie. Z całej siły przywołałam obojętny wyraz
twarzy i spytałam czy mogę pożyczyć teleskop.
-Nat… Jest sprawa, nie gniewaj się tylko na mnie.-ze
swojego łóżka wyłonił się Leo. Skupiłam na nim swój wzrok, a on
kontynuował-zalałem swój teleskop kremowym piwem, a miałem wczoraj astronomię i
pożyczyłem twój, jakoś nie zdążyłem go oddać. Głupio wyszło.-chłopak
wyszczerzył się w głupkowato przepraszającym uśmiechu. Zdążyłam go tylko
wyzwać, rzucić w niego niezidentyfikowanym przeze mnie przedmiotem i wybiec z jak
się okazało moim teleskopem.
Na wieżę astronomiczną dobiegłyśmy w ostatniej chwili.
Zatrzymałam się i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Oj Natalie, nie za dobrze z
twoją kondycją-pomyślałam i w pośpiechu rozstawiłam sprzęt.
Profesor Cassiopeia zebrała nasze wypracowania i zaczęła
lekcję.
-Na dzisiejszych zajęciach sporządzicie szczegółową mapę
gwiazdozbioru Oriona. Proszę opisać jego położenie względem innych
gwiazdozbiorów oraz spróbować nakreślić jego przewidywane ruchy. I nie
zapomnijcie o jego pochodzeniu.
Rose spojrzała na mnie z miną-‘’lepiej od razu mnie
zabijcie’’. Posłałam jej podobną minę i przeniosłam wzrok na Cornie, która już nakreślała
pierwsze notatki na kartce. Rose tylko wzruszyła ramionami na ten widok i
zaczęła kartkować książkę. Westchnęłam i nachyliłam się nad teleskopem. Co
chwilę spoglądałam przez niego próbując oddać rzeczywisty wygląd gwiazdozbioru
na kartce. Problemy pojawiły się w momencie obliczania jego ruchów w następnych
latach. Co chwilę kartkowałam podręcznik szukając jakichkolwiek wskazówek. Po godzinie
na moim pergaminie była już skończona mapa. Wstałam, zebrałam swoje rzeczy i
wyręczyłam profesor Cassiopei moją pracę. Rose poszła w moje ślady. Miałyśmy
poczekać na Cornie, ale dała nam znak, że zajmie jej to jeszcze chwilę, więc we
dwie ruszyłyśmy w stronę schodów. Okryłam się cieplej szalikiem i zanotowałam w
głowie, że czas schować koszulki, a wyciągnąć ciepłe swetry. Opowiedziałam
przyjaciółce jak to w niezwykły sposób odnalazłam teleskop. Ruda tylko się
zaśmiała.
-Zastanawia mnie tylko jak udało mu się wejść do naszego
dormitorium i jak często to robią. Jestem pewna, że James skrupulatnie brał z
niego przykład-powiedziała po chwili.
-Mam wrażenie, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych.
Jednak możemy zabezpieczyć się , aby więcej nie dali rady tego dokonać.- w
moich oczach pojawiły się iskierki.
-Natalie Spinnet, chyba wiem co masz na myśli! Wynajdę
takie zaklęcie, że pożałują włażenia i zabierania naszych rzeczy bez pytania.-na
jej twarzy malował się złowieszczy uśmiech. Znałam ją na tyle dobrze, aby
wiedzieć, że chłopcy będą biedni i na pewno popamiętają Rose na lata.
*
Reszta tygodnia zleciała na pisaniu wypracowań,
odwiedzaniu biblioteki i staraniom, aby jakoś przetrwać do weekendu. Na
sobotnim śniadaniu z każdej strony można było wyczuć podniecenie, a rozmowy
wszystkich krążyły wokół tego samego tematu. Jadłam drugiego rogalika z
czekoladą i słuchałam przekomarzań Rose z Leo. Przebieg tej rozmowy był prawie
niezmienny od lat, a pojawiał się przed każdym meczem quidditcha.
-Jak możesz mówić, że to jest nudne?! Nie znam innego
sportu, w którym dzieję się tak dużo. A zobaczyć dajmy na to zwód Wrońskiego na
żywo to marzenie każdego!- Gryfon uparł się zmusić Rose do przyznania mu racji.
Każdy inny już sobie dał z tym spokój i zaakceptował, że Rose Weasley nigdy nie stanie się fanką quidditcha.
-Zachowujesz się jak ograniczony umysłowo kretyn, nie każdy
musi być fanem bezsensownego latania na miotle. Poza tym wielka mi przyjemność
dostać tłuczkiem… I na Merlina nie mam pojęcia czym jest zwód jakiegoś tam
Wróblewskiego!
-WRÓBLEWSKIEGO? Dziewczyno… Gdzie cię chowali? Mam wrażenie jakbym
rozmawiał z mugolem...-ze zrezygnowaniem oparł się o stół. Rudowłosa Gryfonka
rzuciła w niego jabłkiem, które w zaskakującym tempie podniosła z tacy. Chłopak
jednak był równie szybki. Chwycił owoc w locie i skierował go do buzi biorąc
wielkiego gryza.
-Nie z moim refleksem rudzielcu.-zaśmiał się-może
powinienem zostać szukającym… Co ty na to James?
-Jak Gryfonom znudzi się wygrywanie, to na pewno odstąpię
ci moje miejsce-odpowiedział z drwiącym uśmiechem i podniósł się z ławki.
Wszyscy przy stoliku wybuchli śmiechem. Rose zdążyła rzucić jeszcze jakąś
kąśliwą uwagę, a po chwili cała drużyna wyszła z Wielkiej Sali.
*
Usiadłam z Rose, Cornie i Davidem na samej górze trybun.
Rozejrzałam się po trybunach, większość miejsc była już zajęta. Mecz między
Gryffindorem a Hufflepuffem był pierwszym meczem w tym roku i najwyraźniej
postanowiła go zobaczyć cała szkoła.
-Witam wszystkich na pierwszym meczu quidditcha w tym
roku!-rozległ się donośny dźwięk z głośników.-Nazywam się Dorian McKingley, a o
to drużyny!-wykrzyknął chłopak, a na boisko wlecieli zawodnicy obu domów.
Dorian przedstawił wszystkich zawodników i rozpoczął się mecz.
Z podziwem patrzyłam na grę wychowanków Gryffindoru. Kafel
przelatywał z rąk do rąk i co chwilę lądował w jednej z trzech pętli. Ezra Iwanow,
obrońca Puchonów, nie potrafił przewidzieć, w którą stronę poleci piłka. Leo i
Angelina chyba wzięli sobie za cel, aby zdobyć więcej punktów od siebie nawzajem.
Choć jako dziewczyna kibicowałam Angie w tym niepisanym pojedynku, królem
strzelców został Leo. Cała nasza drużyna grała jak jeden organizm, miałam
wrażenie, że zawodnicy czytają sobie w myślach. Spojrzałam na tabelę wyników.
Gryffindor wygrywał 80-40! Mecz był już praktycznie wygrany. Zawodnicy Huffelpuffu stawali się coraz bardziej podirytowani wynikiem i faktem, że ich przeciwnicy dosłownie ich miażdżą. Zaczęli grać agresywniej, ale to też nie poskutkowało. To Gryfoni narzucali tempo w tym meczu.Nagle ktoś z widowni
wskazał ręką na Stephanie Nelson, ścigającą przeciwnej drużyny, która
przyśpieszyła i wystrzeliła w górę. W ułamku sekundy po jej lewej stronie
pojawił James Potter. Przez chwilę lecieli obok siebie, gdy nagle znicz zmienił
kierunek lotu. Gryfon odbił w jego kierunku i wyciągnął rękę do przodu.
-James Potter złapał znicz. GRYFONI WYGRALI! Niesamowity
wynik 230 do 40! Tego jeszcze nie było, co ten chłopak zrobił z drużyną. POTTER
jest niesamowity! I WSZYSCY RAZEM POTT…- jeden z nauczycieli przerwał
komentatorowi ten wybuch radości i uwielbienia, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
Wszyscy Gryfoni wstali z miejsc, krzyczeli i bili brawo. Paru starszych
chłopaków zaczęło nawet śpiewać jakąś rymowaną piosenkę o naszych zawodnikach.
Nawet Rose udzielił się entuzjazm wszystkich dookoła.
Minęło kilkanaście minut zanim udało nam się przecisnąć przez
tłum rozentuzjazmowanych Gryfonów i opuścić trybuny. Wygrana oznaczała nie
tylko pierwsze miejsce w tabeli wyników, ale również imprezę w pokoju wspólnym.
Z myślą, że mam nikłe szanse na skończenie dzisiaj referatu dla McGonagall
udałam się do zamku.
*
-Zdrowie drużyny!- krzyknął mi prosto do ucha Stan. Wzięłam od
niego kremowe piwo i usiadłam na kanapie dosuniętej do ściany. Rozejrzałam się
po pomieszczeniu. Dawno nie zgromadziła się tu tak duża liczba osób, połowa z
nich tańczyła co jeszcze bardziej potęgowało efekt tłumu. Na miejsce obok mnie
ciężko opadła Rose.
-Spójrz na tego idiotę-mruknęła naburmuszona zakładając ręce.
-Eee, co?-Rose chwyciła moją buzię i skierowała ją na
jakiegoś chuderlawego chłopaka z młodszej klasy, który chyba wraz ze swoim kolegą pił kremowe piwo na czas.
-A co ci zrobił ten chłopak?- zapytałam zdezorientowana.
Ruda spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić. Z irytacją odpowiedziała mi,
że chodzi jej o Leo, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na ziemi. Spojrzałam
na chłopaka, który flirtował z jakąś ładną blondynką. Przeniosłam wzrok na Rose
dając jej do zrozumienia, że w dalszym ciągu nie mam pojęcia o co jej chodzi.
-Zachowuję się jakaś gwiazda rocka czy czegoś równie
głupiego! A poza tym widać, że brak mu ambicji, wybrał sobie najbardziej pustą
lalkę jaka znalazła się w pomieszczeniu. Pewnie opowiada jej jaki to był
świetny, a ona zachwyca się tym z miną jakby miała zaraz zemdleć z
wrażenia.-wylewała z siebie słowa w zaskakującym tempie. W międzyczasie zabrała moje piwo i wypiła je duszkiem.
-Czekaj, czekaj…-przerwałam jej zerkając co chwilę na Leo i na nią.- Ja się chyba pogubiłam. Od kiedy zajmujemy
się miłosnymi podbojami Leo? Zawsze taki był, prawdopodobnie jutro nawet nie
będzie pamiętał jej imienia.-wzruszyłam ramionami.
-Dlatego nie wiem czy bardziej zadziwia mnie głupota jego
czy jej. Dobrali się…
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć dziewczyna wstała i poszła
tańczyć z chłopakiem z klasy Jamesa, który nazywa się Luke, albo może Lucas….
-Hej śliczna!-na miejsce po mojej przyjaciółce usiadła
największa gwiazda tego wieczoru.
-Hej, chyba pobiłeś dzisiaj swój rekord, prawda?
-Już po 15 minutach meczu trzymałem w dłoni znicza.-
uśmiechnął się łobuzersko i zmierzwił włosy.
-Byłam niepocieszona, przygotowałam się na długi mecz,
założyłam nawet cieplejszy sweter, a tu ledwo wyszłam, a już trzeba było
wracać. Następnym razem chyba zwyczajnie zostanę w zamku.-piwo dodało mi
odwagi. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie i wybuchłam śmiechem.
-Następnym razem specjalnie dla ciebie postaram się pograć
trochę dłużej, nie mogę pozwolić na to, abyś była niezadowolona.
James wstał i
wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego pytająco, na co odpowiedział,
ze nadrabia zaległości i tym razem nie odpuści tańca ze mną. Podałam mu rękę i
poszłam za nim na środek pokoju. Gryfon przyciągnął mnie do siebie i położył rękę na mojej talii. Nie zdążyliśmy zrobić nawet jednego kroku, gdy muzyka
przestała grać. Rozejrzałam się szukając złośliwca, który przerwał mi tę
chwilę. Na krzesło wskoczyła Danielle chcąc wznieść toast za drużynę. Po chwili
na środek został wyciągnięty James i reszta zawodników. NA GACIE MERLINA! Czy
cały wszechświat wziął sobie za punkt honoru uniemożliwić mi taniec z
chłopakiem moich marzeń? Zirytowana postanowiłam poszukać Rose. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i gdy upewniłam się, że jej tutaj nie ma podreptałam do naszego dormitorium.
*
W dormitorium panował półmrok. Poczekałam aż oczy przyzwyczają mi się do ciemności i zerknęłam na łóżko dziewczyny. Rose leżała pod kołdrą tak, że wystawała jedynie jej czupryna. W pośpiechu przebrałam się w piżamę i usiadłam na swoim łóżku co chwilę zerkając na rudą.
-Rosie?
-Tak?- mruknęła cicho.
-Powiesz mi co się dzieję?
-Nic, jestem tylko zmęczona.- udała, że ziewa, ale wyszło jej to tak słabo, że rzuciłam w nią poduszką chcąc tym samym zmusić ją do rozmowy.
-Rose Weasley znamy się za długo na takie teksty...
Zapanowała cisza, więc zaczęłam ponownie mówić i zapewniać ją, że
nie dam jej spokoju dopóki mi nie odpowie. Ruda wstała z łóżka, zgarnęła swoją kołdrę i dwie poduszki, w tym jedną moją, którą w nią rzuciłam, a po chwili wślizgnęła się do mojego łóżka.
-Nie odpuszczę tak łatwo rudzielcu.-powiedziałam stanowczo.
-Śpij Spinnet.- mruknęła kończąc tym samym temat.
Westchnęłam i ponownie zapanowała cisza. Postanowiłam dać jej spokój i wrócić do tematu za jakiś czas.
-Nie odpuszczę tak łatwo rudzielcu.-powiedziałam stanowczo.
-Śpij Spinnet.- mruknęła kończąc tym samym temat.
Westchnęłam i ponownie zapanowała cisza. Postanowiłam dać jej spokój i wrócić do tematu za jakiś czas.
-Znowu nie udało mi się zatańczyć z Jamesem-dodałam po chwili.
Dziewczyna nie odpowiedziała, a jedynie przytuliła się do
mojego ramienia.
Pamiętam, że jak byłam mała pragnęłam mieć siostrę. Zawsze wydawało mi się, że to najlepsze uczucie na świecie. Niestety rodzice nie obdarowali mnie żadnym rodzeństwem. Dopiero wiele lat później, gdy przekroczyłam progi Hogwartu odkryłam siostrę w zupełnie obcej osobie. Jednak w jednym się nie pomyliłam, do tej pory uważam, że to największy dar mieć kogoś takiego obok siebie.
Pamiętam, że jak byłam mała pragnęłam mieć siostrę. Zawsze wydawało mi się, że to najlepsze uczucie na świecie. Niestety rodzice nie obdarowali mnie żadnym rodzeństwem. Dopiero wiele lat później, gdy przekroczyłam progi Hogwartu odkryłam siostrę w zupełnie obcej osobie. Jednak w jednym się nie pomyliłam, do tej pory uważam, że to największy dar mieć kogoś takiego obok siebie.