piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 8



Jest to mój najdłuższy wpis i w sumie jestem z niego zadowolona. Zmieniłabym jedynie opis meczu, ale niestety nie umiem tego zrobić lepiej. W każdym bądź razie miłego czytania i czekam na wasze opinie.

-Natalie pośpiesz się! Spóźnimy się na lekcję!- krzyczała na mnie Rose opierając się o drzwi wejściowe do naszego pokoju.
-Nie mogę znaleźć teleskopu.-przygryzłam wargę zastanawiając się, gdzie mogłam go włożyć. Nie należy on do najmniejszych przedmiotów i raczej nie rozpłynął się w powietrzu…
-Długo będę jeszcze na was czekać?- do pokoju weszła zdenerwowana Cornie. W pośpiechu przeszukiwałam cały pokój. Ciemnowłosa Gryfonka naprawdę rzadko się denerwowała, więc jej irytacja wprawiała mnie w jeszcze większą panikę.
-Przepraszam, byłam pewna, że wsadzałam go do kufra...- jęknęłam i po raz drugi zajrzałam pod łóżko.
Cornie widząc moje nieprzynoszące skutków starania złagodniała.-Może pożycz teleskop od chłopaków ,a jutro wspólnie poszukamy twojej zguby.- zaproponowała spokojniejszym głosem.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która jak zwykle ratowała sytuację i wybiegłam z pokoju zapewniając, że za minutę będę w pokoju wspólnym. Pokonywałam co trzeci schodek wdrapując się do pokoju chłopaków. Zapukałam do drzwi i pchnęłam je nie czekając na pozwolenie.
-Co tam Natalie?- przywitał mnie z uśmiechem James.
Mojej uwadze nie umknął fakt, że był bez koszulki. Nie panując nad swoimi odruchami zlustrowałam go od dołu do góry. Częste treningi przyniosły efekty w jego budowie. Z całej siły przywołałam obojętny wyraz twarzy i spytałam czy mogę pożyczyć teleskop.
-Nat… Jest sprawa, nie gniewaj się tylko na mnie.-ze swojego łóżka wyłonił się Leo. Skupiłam na nim swój wzrok, a on kontynuował-zalałem swój teleskop kremowym piwem, a miałem wczoraj astronomię i pożyczyłem twój, jakoś nie zdążyłem go oddać. Głupio wyszło.-chłopak wyszczerzył się w głupkowato przepraszającym uśmiechu. Zdążyłam go tylko wyzwać, rzucić w niego niezidentyfikowanym przeze mnie przedmiotem i wybiec z jak się okazało moim teleskopem.
Na wieżę astronomiczną dobiegłyśmy w ostatniej chwili. Zatrzymałam się i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Oj Natalie, nie za dobrze z twoją kondycją-pomyślałam i w pośpiechu rozstawiłam sprzęt.
Profesor Cassiopeia zebrała nasze wypracowania i zaczęła lekcję.
-Na dzisiejszych zajęciach sporządzicie szczegółową mapę gwiazdozbioru Oriona. Proszę opisać jego położenie względem innych gwiazdozbiorów oraz spróbować nakreślić jego przewidywane ruchy. I nie zapomnijcie o jego pochodzeniu.
Rose spojrzała na mnie z miną-‘’lepiej od razu mnie zabijcie’’. Posłałam jej podobną minę i przeniosłam wzrok na Cornie, która już nakreślała pierwsze notatki na kartce. Rose tylko wzruszyła ramionami na ten widok i zaczęła kartkować książkę. Westchnęłam i nachyliłam się nad teleskopem. Co chwilę spoglądałam przez niego próbując oddać rzeczywisty wygląd gwiazdozbioru na kartce. Problemy pojawiły się w momencie obliczania jego ruchów w następnych latach. Co chwilę kartkowałam podręcznik szukając jakichkolwiek wskazówek. Po godzinie na moim pergaminie była już skończona mapa. Wstałam, zebrałam swoje rzeczy i wyręczyłam profesor Cassiopei moją pracę. Rose poszła w moje ślady. Miałyśmy poczekać na Cornie, ale dała nam znak, że zajmie jej to jeszcze chwilę, więc we dwie ruszyłyśmy w stronę schodów. Okryłam się cieplej szalikiem i zanotowałam w głowie, że czas schować koszulki, a wyciągnąć ciepłe swetry. Opowiedziałam przyjaciółce jak to w niezwykły sposób odnalazłam teleskop. Ruda tylko się zaśmiała.
-Zastanawia mnie tylko jak udało mu się wejść do naszego dormitorium i jak często to robią. Jestem pewna, że James skrupulatnie brał z niego przykład-powiedziała po chwili.
-Mam wrażenie, że dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Jednak możemy zabezpieczyć się , aby więcej nie dali rady tego dokonać.- w moich oczach pojawiły się iskierki.
-Natalie Spinnet, chyba wiem co masz na myśli! Wynajdę takie zaklęcie, że pożałują włażenia i zabierania naszych rzeczy bez pytania.-na jej twarzy malował się złowieszczy uśmiech. Znałam ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że chłopcy będą biedni i na pewno popamiętają Rose na lata.

*         
Reszta tygodnia zleciała na pisaniu wypracowań, odwiedzaniu biblioteki i staraniom, aby jakoś przetrwać do weekendu. Na sobotnim śniadaniu z każdej strony można było wyczuć podniecenie, a rozmowy wszystkich krążyły wokół tego samego tematu. Jadłam drugiego rogalika z czekoladą i słuchałam przekomarzań Rose z Leo. Przebieg tej rozmowy był prawie niezmienny od lat, a pojawiał się przed każdym meczem quidditcha.
-Jak możesz mówić, że to jest nudne?! Nie znam innego sportu, w którym dzieję się tak dużo. A zobaczyć dajmy na to zwód Wrońskiego na żywo to marzenie każdego!- Gryfon uparł się zmusić Rose do przyznania mu racji. Każdy inny już sobie dał z tym spokój i zaakceptował, że Rose Weasley nigdy nie stanie się fanką quidditcha.
-Zachowujesz się jak ograniczony umysłowo kretyn, nie każdy musi być fanem bezsensownego latania na miotle. Poza tym wielka mi przyjemność dostać tłuczkiem… I na Merlina nie mam pojęcia czym jest zwód jakiegoś tam Wróblewskiego!
-WRÓBLEWSKIEGO? Dziewczyno…  Gdzie cię chowali? Mam wrażenie jakbym rozmawiał z mugolem...-ze zrezygnowaniem oparł się o stół. Rudowłosa Gryfonka rzuciła w niego jabłkiem, które w zaskakującym tempie podniosła z tacy. Chłopak jednak był równie szybki. Chwycił owoc w locie i skierował go do buzi biorąc wielkiego gryza.
-Nie z moim refleksem rudzielcu.-zaśmiał się-może powinienem zostać szukającym… Co ty na to James?
-Jak Gryfonom znudzi się wygrywanie, to na pewno odstąpię ci moje miejsce-odpowiedział z drwiącym uśmiechem i podniósł się z ławki. Wszyscy przy stoliku wybuchli śmiechem. Rose zdążyła rzucić jeszcze jakąś kąśliwą uwagę, a po chwili cała drużyna wyszła z Wielkiej Sali.
*       
Usiadłam z Rose, Cornie i Davidem na samej górze trybun. Rozejrzałam się po trybunach, większość miejsc była już zajęta. Mecz między Gryffindorem a Hufflepuffem był pierwszym meczem w tym roku i najwyraźniej postanowiła go zobaczyć cała szkoła.
-Witam wszystkich na pierwszym meczu quidditcha w tym roku!-rozległ się donośny dźwięk z głośników.-Nazywam się Dorian McKingley, a o to drużyny!-wykrzyknął chłopak, a na boisko wlecieli zawodnicy obu domów. Dorian przedstawił wszystkich zawodników i rozpoczął się mecz.
Z podziwem patrzyłam na grę wychowanków Gryffindoru. Kafel przelatywał z rąk do rąk i co chwilę lądował w jednej z trzech pętli. Ezra Iwanow, obrońca Puchonów, nie potrafił przewidzieć, w którą stronę poleci piłka. Leo i Angelina chyba wzięli sobie za cel, aby zdobyć więcej punktów od siebie nawzajem. Choć jako dziewczyna kibicowałam Angie w tym niepisanym pojedynku, królem strzelców został Leo. Cała nasza drużyna grała jak jeden organizm, miałam wrażenie, że zawodnicy czytają sobie w myślach. Spojrzałam na tabelę wyników. Gryffindor wygrywał 80-40! Mecz był już praktycznie wygrany. Zawodnicy Huffelpuffu stawali się coraz bardziej podirytowani wynikiem i faktem, że ich przeciwnicy dosłownie ich miażdżą. Zaczęli grać agresywniej, ale to też nie poskutkowało. To Gryfoni narzucali tempo w tym meczu.Nagle ktoś z widowni wskazał ręką na Stephanie Nelson, ścigającą przeciwnej drużyny, która przyśpieszyła i wystrzeliła w górę. W ułamku sekundy po jej lewej stronie pojawił James Potter. Przez chwilę lecieli obok siebie, gdy nagle znicz zmienił kierunek lotu. Gryfon odbił w jego kierunku i wyciągnął rękę do przodu.
-James Potter złapał znicz. GRYFONI WYGRALI! Niesamowity wynik 230 do 40! Tego jeszcze nie było, co ten chłopak zrobił z drużyną. POTTER jest niesamowity! I WSZYSCY RAZEM POTT…- jeden z nauczycieli przerwał komentatorowi ten wybuch radości i uwielbienia, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Wszyscy Gryfoni wstali z miejsc, krzyczeli i bili brawo. Paru starszych chłopaków zaczęło nawet śpiewać jakąś rymowaną piosenkę o naszych zawodnikach. Nawet Rose udzielił się entuzjazm wszystkich dookoła.
Minęło kilkanaście minut zanim udało nam się przecisnąć przez tłum rozentuzjazmowanych Gryfonów i opuścić trybuny. Wygrana oznaczała nie tylko pierwsze miejsce w tabeli wyników, ale również imprezę w pokoju wspólnym. Z myślą, że mam nikłe szanse na skończenie dzisiaj referatu dla McGonagall udałam się do zamku.                  
                  
*           
-Zdrowie drużyny!- krzyknął mi prosto do ucha Stan. Wzięłam od niego kremowe piwo i usiadłam na kanapie dosuniętej do ściany. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dawno nie zgromadziła się tu tak duża liczba osób, połowa z nich tańczyła co jeszcze bardziej potęgowało efekt tłumu. Na miejsce obok mnie ciężko opadła Rose.
-Spójrz na tego idiotę-mruknęła naburmuszona zakładając ręce.
-Eee, co?-Rose chwyciła moją buzię i skierowała ją na jakiegoś chuderlawego chłopaka z młodszej klasy, który chyba wraz ze swoim kolegą pił kremowe piwo na czas.
-A co ci zrobił ten chłopak?- zapytałam zdezorientowana. Ruda spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić. Z irytacją odpowiedziała mi, że chodzi jej o Leo, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na ziemi. Spojrzałam na chłopaka, który flirtował z jakąś ładną blondynką. Przeniosłam wzrok na Rose dając jej do zrozumienia, że w dalszym ciągu nie mam pojęcia o co jej chodzi.
-Zachowuję się jakaś gwiazda rocka czy czegoś równie głupiego! A poza tym widać, że brak mu ambicji, wybrał sobie najbardziej pustą lalkę jaka znalazła się w pomieszczeniu. Pewnie opowiada jej jaki to był świetny, a ona zachwyca się tym z miną jakby miała zaraz zemdleć z wrażenia.-wylewała z siebie słowa w zaskakującym tempie. W międzyczasie zabrała moje piwo i wypiła je duszkiem.
-Czekaj, czekaj…-przerwałam jej zerkając co chwilę na Leo i na nią.- Ja się chyba pogubiłam. Od kiedy zajmujemy się miłosnymi podbojami Leo? Zawsze taki był, prawdopodobnie jutro nawet nie będzie pamiętał jej imienia.-wzruszyłam ramionami.
-Dlatego nie wiem czy bardziej zadziwia mnie głupota jego czy jej. Dobrali się…
Zanim zdążyłam coś odpowiedzieć dziewczyna wstała i poszła tańczyć z chłopakiem z klasy Jamesa, który nazywa się Luke, albo może Lucas….
-Hej śliczna!-na miejsce po mojej przyjaciółce usiadła największa gwiazda tego wieczoru.
-Hej, chyba pobiłeś dzisiaj swój rekord, prawda?
-Już po 15 minutach meczu trzymałem w dłoni znicza.- uśmiechnął się łobuzersko i zmierzwił włosy.
-Byłam niepocieszona, przygotowałam się na długi mecz, założyłam nawet cieplejszy sweter, a tu ledwo wyszłam, a już trzeba było wracać. Następnym razem chyba zwyczajnie zostanę w zamku.-piwo dodało mi odwagi. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie i wybuchłam śmiechem.
-Następnym razem specjalnie dla ciebie postaram się pograć trochę dłużej, nie mogę pozwolić na to, abyś była niezadowolona.
James wstał i wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego pytająco, na co odpowiedział, ze nadrabia zaległości i tym razem nie odpuści tańca ze mną. Podałam mu rękę i poszłam za nim na środek pokoju. Gryfon przyciągnął mnie do siebie i położył rękę na mojej talii. Nie zdążyliśmy zrobić nawet jednego kroku, gdy muzyka przestała grać. Rozejrzałam się szukając złośliwca, który przerwał mi tę chwilę. Na krzesło wskoczyła Danielle chcąc wznieść toast za drużynę. Po chwili na środek został wyciągnięty James i reszta zawodników. NA GACIE MERLINA! Czy cały wszechświat wziął sobie za punkt honoru uniemożliwić mi taniec z chłopakiem moich marzeń? Zirytowana postanowiłam poszukać Rose. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i gdy upewniłam się, że jej tutaj nie ma podreptałam do naszego dormitorium.
*       
W dormitorium panował półmrok. Poczekałam aż oczy przyzwyczają mi się do ciemności i zerknęłam na łóżko dziewczyny. Rose leżała pod kołdrą tak, że wystawała jedynie jej czupryna. W pośpiechu przebrałam się w piżamę i usiadłam na swoim łóżku co chwilę zerkając na rudą.
-Rosie?
-Tak?- mruknęła cicho.
-Powiesz mi co się dzieję?
-Nic, jestem tylko zmęczona.- udała, że ziewa, ale wyszło jej to tak słabo, że rzuciłam w nią poduszką chcąc tym samym zmusić ją do rozmowy.
-Rose Weasley znamy się za długo na takie teksty...
Zapanowała cisza, więc zaczęłam ponownie mówić i zapewniać ją, że nie dam jej spokoju dopóki mi nie odpowie. Ruda wstała z łóżka, zgarnęła swoją kołdrę i dwie poduszki, w tym jedną moją, którą w nią rzuciłam, a po chwili wślizgnęła się do mojego łóżka.
-Nie odpuszczę tak łatwo rudzielcu.-powiedziałam stanowczo.
-Śpij Spinnet.- mruknęła kończąc tym samym temat.
 Westchnęłam i ponownie zapanowała cisza. Postanowiłam dać jej spokój i wrócić do tematu za jakiś czas.
-Znowu nie udało mi się zatańczyć z Jamesem-dodałam po chwili.
Dziewczyna nie odpowiedziała, a jedynie przytuliła się do mojego ramienia.
 Pamiętam, że jak byłam mała pragnęłam mieć siostrę. Zawsze wydawało mi się, że to najlepsze uczucie na świecie. Niestety rodzice nie obdarowali mnie żadnym rodzeństwem. Dopiero wiele lat później, gdy przekroczyłam progi Hogwartu odkryłam siostrę w zupełnie obcej osobie. Jednak w jednym się nie pomyliłam, do tej pory uważam, że to największy dar mieć kogoś takiego obok siebie.

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez przypadek usunelam, skutek korzystania telefonu. Na pewno będę pisać dalej :)

      Usuń
  2. Hej hej!
    Myślę, że zmiana charakteru i wartości bohaterek bajek była spowodowana zmieniająca się rola kobiety w życiu. Już nie tylko pani domu ale kobieta pracująca, odnosząca sukcesy zawodowe, mająca własne zdanie, a nie ślepo podążając za mężem, który ma ją za maskotkę do łóżka i kuchni: ) to tak, a pro po wcześniejszej rozmowy: )
    Podobał mi się opis meczu, może sama gra była krótka to jak najbardziej można było sobie wszystko pięknie wyobrazić.
    Czytając blogi odnoszę wrażenie, że Harry' ego ominęła jakas istotna cecha, nie uważasz? James była przebojowy, lubiany, bardzo zabawowy, wywijal kawały itp typowy Huncwot, tak samo James II, tylko Harry biedak jakiś taki spokojny i cichy. Znów filozofuje, wybacz: )
    Nie mogę się doczekać, co wymyśli Rose na chłopaków: ) na pewno będzie to złośliwe i perfidne! ach mistrzyni zaklęć !
    Znowu nie zatańczyli? Ależ Ty ich męczysz, chociaż coś na co się wyczekuje dłużej smakuje lepiej: )
    Szkoda mi Rose, ona też zakochała się tylko, ze w dupku nr 2. James ma nr 1:) (te dupki to tak pieszczotliwie, serio: ) ) bardzo ich lubię obu, nawet jak już wcześniej pisałam Potter zyskał w moich oczyskach: )
    Pisz! Czasu! Weny!
    Pozdrawiam Cię kochana: )
    Rogata
    P.S. bardzo lubię Twoje komentarze na moim blogu, wcale mnie nie zanudzaja: )

    OdpowiedzUsuń
  3. Może ta cecha idzie co drugie pokolenie? Albo samo imię James tak wpływa na charakter. Chyba w jakimś znaczeniu imion trzeba o tym poczytać :D
    Rose potrafi być złośliwa i na pewno to pokaże. Jeszcze wiele jej cech nie ujawniłam, ale w głowie mam jej pełen obraz. Ogólnie ją kocham i ona jest chyba moją ulubioną postacią.
    Ja tu kogoś męczę kochana? Przypomnij sobie co ty swojemu Jamesowi robisz xd Ewentualnie możemy przyjąć wersję, że razem czasem lubimy pomęczyć naszych bohaterów, może być?
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze, że nie rozpisywałaś się z meczem, bo pewnie ominęłabym wtedy ten fragment xD Jeśli chodzi o całość, to była bardzo dobra, szybko i przyjemnie się czytało - po prostu cud, miód i orzeszki!

    OdpowiedzUsuń