Dodaję wcześniej, bo jutro nie będę miała czasu. W sumie mogłabym go dodać pojutrze, ale nie chciałam po raz setny się spóźnić.
Nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Lubię go, ale cholernie boję się waszej opinii. Obawiam się, że Scorpius jest tu za bardzo slizgoński. To znaczy moim zdaniem powinien taki być... No nic, mam nadzieję, że nie przestaniecie go lubić.
A i jeszcze chciałam was prosić o komentowanie. Nawet o krótki, tylko abym wiedziała, że ktoś to czyta. Jest sporo wejść, czasem nawet po 100 na dzień, więc jestem trochę zdezorientowana. W każdym bądź razie mam nadzieję, że spełnicie moją prośbę.
Z obawą czekam na wasze opinie!
-Czarna magia-wypowiedziałem hasło i przeszedłem przez
kamienną ścianę do pokoju wspólnego Slytherinu. Rozejrzałem się w poszukiwania Zabiniego,
albo chociaż Notta. Jak zwykle ich nie ma jak są potrzebni-pomyślałem ze
złością i rozłożyłem się na jednym z wielu foteli. Dwie dziewczyny spoglądały
tęsknie w moją stronę. Posłałem im uwodzicielski uśmiech. Jedna z nich z
zawstydzeniem odwróciła wzrok, natomiast druga wstała i zaczęła iść w moją
stronę. Miałem okazje dobrze się jej przyjrzeć. Była całkiem zgrabna. Miała
długie nogi i powabnie kręciła biodrami. Typowa Ślizgonka- pomyślałem z
przekąsem-Jedna z tych, która doskonale zna swoje atuty i potrafi je wykorzystać. Znałem takie, były gotowe na wszystko. Ich mamy nie byłyby dumne, gdyby wiedziały jak bezwstydne potrafią być ich idealne córeczki.-pomyślałem nie odrywając wzroku od jej dopasowanej bluzki. Poza tym są zupełnie bez
charakteru, chyba, że liczą się zmienne humorki i dwulicowe bycie. Tak, tego im
nie brakuje… Nie brakuję im również sprytu, potrafią się dobrze ustawić. W
sumie wystarczy, że masz pieniądze i pozycje, a każda z tych ślicznotek, bo
tego Ślizgonkom nie można było odmówić, mogła być twoja.
-Chciałam tylko powiedzieć, że byłeś świetny w ostatnim
meczu-mówiła uwodzicielsko przygryzając wargę. Usiadła w fotelu naprzeciwko
mnie bawiąc się swoimi ciemnymi włosami.
-Dzięki, czy twojej znajomej nie będzie przykro, że ją
tak zostawiłaś?
-Poradzi sobie, jest dużą dziewczynką-wzruszyła ramionami i usadowiłam się w fotelu na przeciw mojego.
-Z pewnością-dodałem zerkając na jej krótką
spódniczkę.-Nie znam jeszcze Twojego imienia.
-Cynthia.
-Scor.- usłyszałem głos Zabiniego. Wstałem i opuściłem
dziewczynę. Nie wyglądała na zadowoloną, ale nie miałem w tej chwili czasu się tym przejmować.
Fergus Zabini był moim najlepszym przyjacielem, możliwe, że nawet jedynym. Szanowałem go za inteligencję i samodzielne myślenie. Nie dało się nim manipulować, ponadto nie był ciekawski i nie wtrącał się w sprawy innych. Poszedłem do jego pokoju, który mieścił się naprzeciwko mojego. Sypialnie były pojedyncze, co było jednym z tych przywilejów, którego mogli doświadczyć jedynie Ślizgoni. Schyliłem się pod łóżko i wyciągnąłem butelkę whisky. Mój przyjaciel zawsze miał zrobiony zapas, za co bardzo go ceniłem. Wyczarowałem dwie szklanki i wlałem złocistego płynu.
Fergus Zabini był moim najlepszym przyjacielem, możliwe, że nawet jedynym. Szanowałem go za inteligencję i samodzielne myślenie. Nie dało się nim manipulować, ponadto nie był ciekawski i nie wtrącał się w sprawy innych. Poszedłem do jego pokoju, który mieścił się naprzeciwko mojego. Sypialnie były pojedyncze, co było jednym z tych przywilejów, którego mogli doświadczyć jedynie Ślizgoni. Schyliłem się pod łóżko i wyciągnąłem butelkę whisky. Mój przyjaciel zawsze miał zrobiony zapas, za co bardzo go ceniłem. Wyczarowałem dwie szklanki i wlałem złocistego płynu.
-A gdzie Nott?- zapytałem biorąc łyka ognistej whiskey.
-Znasz Dominica, prawdopodobnie zapewnia jedną z
dziewczyn o wielkiej miłości. Nie mogę uwierzyć, że one wszystkie mu wierzą. Nawet Krukonki, niby takie inteligentne, a robią co on chce. Są jak kukiełki w jego
rękach-zaśmiał się i pociągnął spory łyk ze szklanki. Fergus nie zajmował się dziewczynami,
przynajmniej nie tymi ze szkoły. Jako jedyny wiedziałem, że zakochał się w
mugolce poznanej w zeszłe wakacje. Jakby się nad tym zastanowić było to dość
zabawne. Chłopak pochodził z jednego z najstarszych rodów, był typowym Ślizgonem, a pragnął jedynie mugolki. Nigdy mi o tym nie mówił, ale wiedziałem,
że planuje związać się z nią po ukończeniu szkoły. Nie widziałem w tym nic
odrażającego lub niewłaściwego jak niektórzy Ślizgoni, to jego życie i miał
prawo robić co mu się podoba. Inne zdanie pewnie miała jego pokręcona rodzina. W
każdym bądź razie jego matka pewnie dostanie zawału na wiadomość kim zostanie
jej synowa. W sumie mogłaby to być dość ciekawa scena.
-A ta dziewczyna z pokoju wspólnego była całkiem ładna.-dodał po chwili wyrywając mnie z zamyślenia.
-A ta dziewczyna z pokoju wspólnego była całkiem ładna.-dodał po chwili wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak, kto wie, może poznamy się lepiej.
Chłopak zaśmiał się na mój komentarz i zajął się
przeglądaniem proroka codziennego. Dolałem sobie ognistej whisky planując w
myślach kolejny krok przygotowywania Felix Felicis.
*
-Brawo panie Malfoy, najlepsza praca!- wychwalał mnie
Slughorn- Doprawdy idealny opis tworzenia eliksiru zapomnienia, oczywiście
dostaje pan wybitny!
Kiwnąłem jedynie głową i wziąłem się za krojenie pokrzyw.
-Dzisiaj chce, abyście spróbowali czegoś nowego, a
dokładniej pracy w zespołach. Przygotowałem misę z nazwiskami połowy uczniów- ciągnął staruszek-proszę osoby siedzące w tym rzędzie o podejście i
wylosowanie jednej karteczki.- wskazał ręką w moją stronę i zajął się przeglądaniem jakiś pergaminów ze swojego biurka.
Po klasie przeszedł szmer niezadowolenia. Jako pierwszy
wstałem z zamiarem wykonania polecenia Slughorna. Obym trafił na Nelson lub tę
drugą, z którą siedzi. Przynajmniej miałbym pewność, że nic nie spieprzą. Były
bystre i miały rękę do eliksirów. Z obawą otworzyłem kartkę. James Potter.
Przekląłem pod nosem, z moim szczęściem było wiadome, że trafię na niego. Gdy
wszyscy zastali już przydzieleni Slughorn wyczarował kolejną misę. Tym razem
kazał podchodzić pozostałym uczniom i losować jaki eliksir będziemy musieli wykonać. Gryfon podszedł do mnie, wyręczył mi kartkę i poszedł w stronę szafek ze składnikami. Wywar żywej śmierci,
nie jest źle-pomyślałem i pomogłem Potterowi rozstawić wszystkie fiolki.
-Podgrzej kociołek do 160 stopni-powiedziałem i wziąłem
się za krojenie ziół.
Nie było najgorzej, pracowaliśmy w ciszy nie wchodząc
sobie w drogę. Potter nic nie popsuł, a momentami był nawet przydatny.
-Gratuluję ostatniego meczu-zagadał pod koniec lekcji.
-Daruj sobie, przegraliśmy-powiedziałem z większą siłą
dociskając nóż do deski.
-Eee, no tak, ale to nie zmienia faktu, że byłeś całkiem
niezły- powiedział zmieszany i wrócił do swoich zajęć.
Świat schodzi na psy, stoję sobie i gawędzę z Potterem o moich
zdolnościach…
-Dzięki,ale wiosną i tak się odegramy.- mruknąłem.
-Sorry, nie damy wam szans-powiedział wyszczerzając się w
uśmiechu. Świetnie, teraz sobie nawet dogryzamy w żartach… Zaśmiałem się
mieszając wywar, który powoli zmieniał kolor na ciemnobrunatny. Jeszcze trochę
i powinien się zrobić zupełnie czarny.
Skończyliśmy pierwsi i gdy Slughorn w końcu przestał się
zachwycać naszymi zdolnościami i opowieściami, że talent na pewno odziedziczyliśmy po ojcach pozwolił nam wyjść przed końcem lekcji.
Wyszliśmy z klasy rzucając sobie krótkie cześć i poszliśmy w przeciwne
strony. Spojrzałem na zegarek zastanawiając się czy zdążę jeszcze przed obiadem
skoczyć na 6 piętro. Zza rogu wyłoniła się Jasmine opowiadając mi co właśnie
wywróżyła jej Marie na wróżbiarstwie. Przekląłem w myślach wiedząc, że już się
od niej nie uwolnię i ze zrezygnowaniem poszedłem z nią do Wielkiej Sali.
-Musiałem pracować z tą szlamą- Nott od paru minut mówił
jedno i to samo.
-Biedactwo, musiałeś się strasznie męczyć-Marie głaskała
go po ramieniu z miną jakby dopiero co wyszedł zwycięsko z jakiegoś pojedynku. Wymieniłem
z Delany rozbawione spojrzenia. Czasami miałem wrażenie, że jest jedyną
dziewczyną w moim otoczeniu, którą szanuję. Była cholernie inteligentna,
szczera i umiała sama o siebie zadbać. I co najważniejsze nie śliniła się na
mój widok.
-Tak… Jesteś naszym bohaterem, mogła Cię przecież tam co
najmniej śmiertelnie zarazić. Na szczęście zniosłeś to z dumą jak prawdziwy Ślizgon- ironizowałem naśladując przesłodzony ton głosu dziewczyny.
-Masz jakiś problem?- zwrócił się do mnie zaciskając pięści.
-Zwyczajnie mam już dość Twoich gadek o czystości
krwi-odrzekłem nakładając sobie kolejną porcję pieczeni.
-A co może Tobie pasuje wiązanie się z mugolami i
szerzenie tego nienaturalnego porządku świata czarodziei? Może po prostu
zatrudnijmy się jako ich służący i bądźmy na ich posyłki, a magię wykorzystujmy
tylko do ich zachcianek-odpowiedział gniewnie. W sumie to trochę mu
współczułem, w jego rodzinie w dalszym ciągu pielęgnowało się nienawiść do mugoli.
-Popadasz w skrajność-zaśmiałem się-nikt Ci nie każe
biegać po łące z wiankiem na głowie wykrzykując, że kochasz wszystkie szlamy.
-Scor ma rację-poparł mnie Zabini- historia nauczyła nas,
że poglądy podobne do twoich nie prowadzą do niczego dobrego. A poza tym nikt
Ci nie broni pielęgnowania czystości krwi w Twojej rodzinie.
Kiwnąłem głową na znak, że uważam tak samo. Coraz więcej czarodziei odchodziło od szczycenia się czystością krwi. W prawdzie dalej było to popularne w pewnych kręgach, ale starali się tego nie pokazywać. Cieszyłem się, że mój ojciec odszedł od tych praktyk. Dwa pokolenia wstecz w rodzinie mojej matki pojawiło się paru mugoli i nigdy jakoś szczególnie mnie to nie ruszało. Zupełnie nie pojmowałem tego całego fioła na punkcie czystości krwi.
Kiwnąłem głową na znak, że uważam tak samo. Coraz więcej czarodziei odchodziło od szczycenia się czystością krwi. W prawdzie dalej było to popularne w pewnych kręgach, ale starali się tego nie pokazywać. Cieszyłem się, że mój ojciec odszedł od tych praktyk. Dwa pokolenia wstecz w rodzinie mojej matki pojawiło się paru mugoli i nigdy jakoś szczególnie mnie to nie ruszało. Zupełnie nie pojmowałem tego całego fioła na punkcie czystości krwi.
*
Czemu to do cholery nie zmieniło jeszcze koloru?
Zbiegałem sfrustrowany z 6 piętra. Najpóźniej do jutra eliksir powinien zmienić
barwę na ciemnoczerwoną inaczej będzie oznaczało, że coś spieprzyłem. Felix
Felicis miał być dla mnie testem, sprawdzeniem własnych możliwości. Bycie
najlepszym w klasie już dawno przestało mnie satysfakcjonować. Chciałem móc się
porównywać z najlepszymi czarodziejami na świecie. Ten cały wywar szczęścia nie
był mi tak naprawdę potrzebny. I bez niego wszystko szło po mojej myśli,
przynajmniej do teraz… Pamiętam dobrze kiedy w poprzednie wakacje znalazłem
zapiski Severusa Snape’a na strychu. Był ojcem chrzestnym mojego ojca i
wszystkie jego rzeczy osobiste trafiły do niego. Przez lata jego notatki leżały w kartonach na strychu. Dopiero ja je wyciągnąłem i poznałem jego wszystkie pomysły i przepisy. Traktowałem je niemal z czcią. Każda kolejna strona, każdy
kolejny akapit upewniał mnie w tym, że był geniuszem. Pragnąłem mu dorównać i
gdy tylko znalazłem Felix Felicis nie mogłem się doczekać, aż spróbuję go uwarzyć. Nie mógłbym znieść porażki. Zacisnąłem pięści i skręciłem w kolejny
korytarz. Kilkanaście metrów przed sobą dostrzegłem blondynę.
Naprawdę ją lubiłem. Co prawda potrafiła być marudna, uparta i cholernie sarkastyczna, ale nie zrażało mnie to. Przede wszystkim była prawdziwa i naturalna. Nie mam na myśli jej stylu ubierania, makijażu czy fryzury. W tych kwestiach była jak każda dziewczyna. Może jedynie jej włosy ją wyróżniały. Nawet nie mam na myśli koloru czy ich długości, raczej to, że zawsze były roztrzepane. W każdym bądź razie była zupełnym przeciwieństwem przeciętnej Ślizgonki. Nie była wulgarna i raczej nie potrafiła owinąć sobie chłopaka wokół palca. Mimo wszystko była ładna i miała coś w sobie. Szkoda tylko, że wszystko czego pragnęła to zmarnować się u boku Pottera.
Naprawdę ją lubiłem. Co prawda potrafiła być marudna, uparta i cholernie sarkastyczna, ale nie zrażało mnie to. Przede wszystkim była prawdziwa i naturalna. Nie mam na myśli jej stylu ubierania, makijażu czy fryzury. W tych kwestiach była jak każda dziewczyna. Może jedynie jej włosy ją wyróżniały. Nawet nie mam na myśli koloru czy ich długości, raczej to, że zawsze były roztrzepane. W każdym bądź razie była zupełnym przeciwieństwem przeciętnej Ślizgonki. Nie była wulgarna i raczej nie potrafiła owinąć sobie chłopaka wokół palca. Mimo wszystko była ładna i miała coś w sobie. Szkoda tylko, że wszystko czego pragnęła to zmarnować się u boku Pottera.
-Coraz częściej odnoszę wrażenie blondyna, że za mną
chodzisz.-podszedłem do niej od tyłu. Dziewczyna podskoczyła na dźwięk mojego głosu, lecz jak zawsze starała się to ukryć.
-Mam nawet dzienniczek, w którym zapisuje sobie co robisz
o poszczególnych godzinach-jak zawsze przewróciła oczami-ale tym razem muszę
zasmucić Twoje ego, idę jedynie do biblioteki.
Szliśmy przez chwilę w milczeniu.
-A jak Ci idzie z eliksirem?- zapytała udając obojętny
ton głosu. Nie miałem pojęcia czemu ona się o mnie martwi. Ewentualnie mogłem
przyjąć wersję, że jak każdy Gryfon ma jakiś defekt fabryczny.
-Już myślałem, że nie zapytasz. Bez najmniejszych
problemów-uśmiechnąłem się pogodnie. Kłamanie przychodziło mi z łatwością. Była
jedyną osobą, która wiedziała co robię i nie chciałem, aby myślała, że
cokolwiek mnie przerasta.
-Świetnie, że przynajmniej tobie wszystko
wychodzi-przygryzała nerwowo wargą. Przyjrzałem się jej uważnie. Dopiero teraz
zauważyłem, że jest zdenerwowana.
-Co się dzieję Natalie?- odruchowo złapałem jej rękę
ustawiając ją naprzeciw siebie.
-Nic ważnego, zwyczajnie jestem strasznie
nieogarnięta-zaśmiała się nerwowo i założyła kosmyk włosów za ucho. Patrzyłem
na nią wyczekująco do momentu, aż zaczęła mówić dalej-I jakoś wypadło mi z
głowy, że miałam napisać wypracowanie dla Slughorna. To znaczy myślałam, że to
dopiero na przyszły tydzień, a okazało się, że jutro jest ostateczny termin. I
nie mam nawet wstępu, a jest już 19-opuściła bezradnie ręce- więc nie mam za
dużo czasu na miłe pogawędki. -Nie mogłem powstrzymać śmiechu.
-Na Merlina dziewczyno… Przez chwilę myślałem, że ktoś
umarł.
-Ja będę jutro martwa...-rzucił.
-Nie panikuj blondyna… Pomogę Ci to napisać-Na jej twarz
powrócił uśmiech. Przemknęło mi przez głowę, że ten uśmiech nie powinien nigdy
znikać-Tylko mi tu nie płacz, tego nie lubię…
-Spoko, będę udawać niewzruszoną. Mogę powiedzieć coś w
stylu: Pozwolę Ci sobie pomóc pod warunkiem, że nie będziesz sobie robił
żadnych nadziei, albo tak: Nie licz, że teraz będę ci machać na powitanie w
Wielkiej Sali. Która gadka bardziej Ci pasuje?- wrócił jej zadziorny
charakterek-pomyślałem.
-Ten fragment o Wielkej Sali mi się podobał-zaśmiałem się
szczerze-a teraz chodź za mną-poprowadziłem ją na siódme piętro.
-A jakieś książki nie będą nam potrzebne? Chyba, że
jesteś, aż tak genialny, że masz wszystko w głowie…
-W pokoju życzeń znajdziemy wszystko co nam
potrzebne-rzuciłem stając przed pustą ścianą. Wyobraziłem sobie dokładnie czego
potrzebujemy i pchnąłem pojawione się drzwi. Weszliśmy do niewielkiego
pomieszczenia z biblioteczką, dwoma fotelami i niskim stolikiem.
-Jaki masz temat?
-Wykorzystanie roślin afrykańskich w eliksirach.
-Dość obszerny, ale damy radę-powiedziałem i podszedłem
do półki, aby przejrzeć jakie książki mamy do dyspozycji.
Po godzinie skończyliśmy pisać referat. Nie
był to szczyt moich możliwości, ale jak na tak krótki czas to i tak dobrze.
-Jesteś niesamowity! Po raz kolejny uratowałeś mi tyłek
przed Slughornem. Nawet nie wiem jak mogłabym Ci podziękować-mówiła nie
odwracając wzroku od pergaminu. Wyglądała na zachwyconą. Uśmiechnąłem się
przyglądając dziewczynie.
-Nie martw się, coś wymyślę. A teraz musimy się już zbierać.
Podnieśliśmy się z wygodnych foteli i wyszliśmy z
pomieszczenia. Odprowadziłem dziewczynę wzrokiem i sam powlokłem się do lochów,
uważając, aby nie natknąć się na żadnego prefekta. Zdecydowanie nie miałem czasu
na idiotyczne szlabany. Wstąpiłem jeszcze do Zabiniego na szklankę whisky,
która zamieniła się w trzy kolejne. Wyszedłem od niego dopiero po północy. Z
lekkim trudem otworzyłem drzwi do własnej sypialni. Za nimi czekała mnie pewna
niespodzianka. Na moim łóżku siedziała dziewczyna z pokoju wspólnego.
Próbowałem przypomnieć sobie jak ma na imię. To było na pewno coś w stylu Clara
albo Cissy…
-Pomyliłaś sypialnie mała?- poszedłem na łatwiznę nie używając jej imienia.
-Nie Scorpiusie, nie mam problemów z
orientacją-odpowiedziała pewnie-zwyczajnie miałam nadzieję, że się ze mną
napijesz-mówiąc podniosła do góry butelkę whisky. Uśmiechnąłem się zawadiacko i
rozsiadłem się obok dziewczyny.
*
-Czy ja pana nudzę?-dochodził do mnie z daleko głos
McGonagall- poczułem silne kopnięcie pod stolikiem co dostatecznie wyrwało mnie
z otępienia.-Panie Malfoy- usłyszałem chłodny głos profesorki.
-Przepraszam pani profesor, źle spałem w nocy-spróbowałem
posłać jej malfoyowski uśmiech, ale na niej nie robił on żadnego wrażenia.
-Mam nadzieję, że dzisiaj będziesz spał lepiej i będziesz
miał siłę odrobić szlaban. Jutro o 17 w moim gabinecie.-powiedziała i wróciła
do swojego stolika paplając o jakimś zaklęciu zmieniającym kamień w fotel,
jakby komukolwiek było to potrzebne. Zakląłem w myślach, tylko szlabanu z
McGonagall mi jeszcze brakowało. Po lekcji pobiegłem wkurzony na 6 piętro.
Otworzyłem tajne drzwi i wpadłem do pomieszczenia. Niepewnie zajrzałem do
kociołka. Ciemnoczerwony-uśmiechnąłem się sam do siebie i podwinąłem rękawy.
Rozsiadłem się na podłodze wrzucając kolejne składniki do kociołka. Przez parę
minut wpatrywałem się w kocioł i po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku
wróciłem do lochów. Pokój był pełny, ominąłem paru młodszych uczniów i usiadłem
obok Delany. Uniosła wzrok spoglądając kim jest intruz, który śmiał
przeszkodzić jej w czytaniu. Po upewnieniu się, że to tylko ja ponownie
zagłębiła się w literaturze. Na jej kolanach siedziała ta paskudna czarna
kotka.
-Z tym kotem jest coś nie tak…-zwierzę łypnęło na mnie
groźnie upewniając mnie w tym, że mam rację.
-Fabiola jest najcudowniejszym kotem na świecie-syknęła
na mnie głaszcząc kotkę-Nie słuchaj tego idioty.-zwróciła się do zwierzaka.
Wzruszyłem ramionami porzucając temat. Była drażliwa na jej punkcie.
-Możesz odłożyć ten podręcznik? Nudzę się…- burknąłem rozglądając się po pomieszczeniu.
-To nie podręcznik-odpowiedziała nie zaszczycając mnie
nawet spojrzeniem-Czytam o różdżkach…
-Tym bardziej nie rozumiem czemu wolisz czytać niż ze mną
porozmawiać.
-To bardzo proste, książka jest zwyczajnie
ciekawsza-posłała mi złośliwy uśmiech i ponownie zagłębiła się w lekturę.
-W takich momentach przypominam sobie czemu Tiara
Przydziałów umieściła cię w Slytherinie, jesteś zwyczajnie wredna...-zacząłem się
z nią droczyć.
-Może dlatego już tyle lat się przyjaźnimy… Chcesz się
czegoś dowiedzieć o swojej różdżce?
-Jest najlepsza i ma zdolnego właściciela…- spojrzała na
mnie jak na ostatniego kretyna-dobra, niech Ci będzie…- kapitulowałem stwierdzając, że nic mnie nie kosztuje poprawienie jej humoru i ego.
-Jaki rdzeń i z czego została wykonana?- zapytała z
radością kartkując książkę. Uśmiechnąłem się widząc jej zaangażowanie.
-Włókno ze smoczego serca, grab.
-To na początku rdzeń… Różdżki o tym rdzeniu mają
największą moc i są zdolne do najbardziej ekstrawaganckiej magii. Zawsze silnie
związane z pierwszym właścicielem. Zazwyczaj uczą się szybciej niż inne
rdzenie. Spośród nich to właśnie smocza różdżka jest najodpowiedniejszą do
czarnej magii. Są nieco temperamentne i najbardziej z trzech omawianych rdzeni
podatne na wypadki. Do wytworzenia różdżki potrzebne jest serca smoka.
-Czyli wychodzi na to, że zostanę
czarnoksiężnikiem-zaśmiałem się widząc przejęcie dziewczyny. Uświadomiłem sobie, że Delany znalazła nową pasję, co oznaczało, że przez co najmniej tydzień będę zarzucany różnymi ciekawostkami.
-Nie bądź cyniczny… -kartkowała książkę w poszukiwaniu
dalszych informacji-Grab wybiera właściciela utalentowanego, z pasją tak silną,
że można nazwać ją obsesją, która zazwyczaj jest realizowana. –spojrzała na
mnie ciekawa mojej reakcji i po chwili ciągnęła dalej-Różdżka ta bardzo szybko
dostosowuje się do swojego właściciela i jest tak spersonalizowana, że inni,
używając jej, nie będą w stanie wyczarować wiele, a będą mieli kłopot z nawet
najprostszym zaklęciem. Różdżki te odmówią także działania sprzecznego z
wewnętrznym kodeksem honorowym ich właściciela. Są szczególnie dopracowane.
-Ta wiadomość zdecydowanie zmieniła moje życie-zaśmiałem się i podniosłem się
z fotela.
-Uważaj tylko na Jasmine- rzuciła i wróciła do czytania.
-Co masz na myśli?
-Zawsze była szalona, ale mam wrażenie, że jej obsesja na
twoim punkcie się nasiliła.
-I uważasz, że co powinienem z tym zrobić?
-Ostrzegać wszystkie dziewczyny w swoim otoczeniu, że
mogą zginąć z jej rąk-zaśmiała się-na początku uprzedź Cynthie- posłała mi
rozbawione spojrzenie- wieści szybko się rozchodzą, że miałeś późnego gościa…
-Na Merlina Delany, myślałem, że nie zajmujesz się czymś tak płytkim jak plotkowaniem.
-Czasami wychodzi ze mnie kobieca natura, a poza tym ona sama chwaliła się tym przy śniadaniu- wzruszyła
ramionami.
-Jeśli jesteś, aż tak dobrze poinformowana to zapewne
wiesz, że równie szybko wyszła jak i weszła-odpowiedziałem i ruszyłem w stronę dormitorium.
-Może nie potrzebujesz wiele czasu-krzyknęła za mną
chichocząc. Uśmiechnąłem się pod nosem. Zdecydowanie miała zbyt cięty język…
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNareszcie ten "spiecialny" ślizgoński rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczerze? Odniosłam wrażenie niezbyt poinformowanej. Nie zbyt ogarniałam ludzi. Ale obstawiam ,że tylko ja odniosę takie wrażenie.
Pasją Scorpiusa są eliksiry - to widać. Jest im oddany i uważa ,że nie ma prawa niczego zepsuć - bo pokazywałoby to ,że nie jest dobry nawet w tym czemu poświęca swój Ślizgoński żywot.
Delany z tym kotem trochę przypomniała mi Hermionę z Krzywołapem ;)
Bardzo się cieszę ,że wrzuciłaś dzisiaj ,a nie po jutrze. Hurra!
Oto moja opinia. Chciałabym też poznać Twoją http://skazananahogwart.blogspot.com
Pozdro i Wesołych Świąt!
~ Cameleon
Cieszę się, że napisałaś co było nie tak jak powinno być. Takie coś naprawdę pomaga, następnym razem postaram się, aby lepiej wprowadzić bohaterów. Zwyczajnie potraktowałam ich jak "statystów'' i nie chciałam się nad nimi rozpisywać. Zależało mi jedynie na Delany i Fergusie ;)
UsuńO to mi właśnie chodziło, aby pokazać Scorpiusa jako osobę bardzo ambitną. Uważa, że musi być w czymś najlepszym, bo inaczej bez sensu jest poświęcać na to czas. Najwidoczniej udało mi się to pokazać, bo to wychwyciłaś. Potraktuję to jako mój mały sukces :D
Już wchodziłam na Twojego bloga! Przeczytałam parę pierwszych rozdziałów (3-4), ale postanowiłam zabrać się za niego jak będę miała wolny dzień i przeczytać wszystko naraz. Obiecuję zrobić to jak najszybciej i oczywiście skomentować ;)
Uff! Już myślałam ,że nie jestem godna twojej uwagi i czasu
UsuńKocham ♥ Nie będę się rozpisywać, bo matma sama się nie zrobi, ale będę wpadać :) Następnym razem będzie dłuższy ;)
OdpowiedzUsuńJak miło widzieć u siebie nową osobę!
UsuńOczywiście zapraszam jak najczęściej ;)
Świetny rozdział, ale mam nadzieję, że kolejny będzie z perspektywy Natalii :)
OdpowiedzUsuńTak, od następnego rozdziału wracam do Natalie i już raczej będę jej wierna. To był tylko taki krótki przerywnik, zwyczajnie miałam ochotę opisać coś z męskiego punktu widzenia. Na początku nie miałam nawet zamiaru go upubliczniać, ale doszłam do wniosku, że jak już powstał to czemu nie ;)
UsuńW końcu wyczekiwany rozdział:) Byłam bardzo ciekawa jak pokarzesz Hogwart z perspektywy szanownego dziedzica Malfoya:) I jestem pozytywnie zaskoczona, przyzwyczaiłam się do opisów przez Natalie i brakował mi tylko Rose:D Super. na prawdę, możesz co jakiś czas wpleść Scorpiusa do fabuły jako narratora:)
OdpowiedzUsuńPoznałam go bliżej i mogę stwierdzić, że jest wyniosły, pewny siebie, bardzo ambitny, chcąc dorównać Snape`owi, księciu Półkrwi- mistrzowi eliksirów, nie przyznaje się do porażki. Kiedy Natalie pyta o eliksir, udaje pewnego siebie, jednak obawia się, że coś spartolił aby by się nie przyznał:) Zaskoczyło mnie, jak potraktował tę dziewczynę w pokoju wspólnym, miałam go za gentelmena, a okazał się chamski. Z drugiej strony, takim zachowaniem przyciąga dziewczyny, jak już wcześniej stwierdziłyśmy: Kobiety kochają złych chłopców:D Nie popiera idei czystości? Ciekawe co na to Draco... Ale dla niego duży plus:)
Na stanik Morgany, pracował z Potterem? Nawet z nim żartował? Niesamowite, zwłaszcza, że Harry nie posiadał zdolności do eliksirów, myślałam, że James serio coś spartoli i Malfoy będzie na niego wściekły, że zrobił skazę na jego idealnym wizerunku.
Zdecydowanie ma słabość do "blondyny":D Przecież od tak, bez interesowanie by jej nie pomógł, musi lubić i to bardzo. I pamięta jej imię:) ^^
Delany-Chcę więcej!
Strasznie mi się wszystko podobało! Super:) Czekam na ciąg dalszy!
Pozdrawiam
Rogata
Ogólnie miałam wielki problem z tą sceną w pokoju wspólnym. Chyba żaden inny fragment nie był dla mnie taki uciążliwy, bo wiedziałam, że przez nią Scorpius okaże się takim trochę chamem. Więc zmieniałam ją z tysiąc razy, parę razy nawet byłam gotowa ją usunąć. W wersji ostatecznej jest jednak trochę łagodniejsza niż w oryginale. Stwierdziłam jednak,że pokazanie jego stosunków do większości dziewczyn jest konieczne. Mogę go jednak trochę wytłumaczyć, Scorpius widzi, że dla nich liczy się tylko pozycja i pieniądze, więc nie ma do nich szacunku. Coś w stylu "one same się nie szanują, więc czemu ja mam je szanować". W każdym bądź razie ma już zupełnie inny stosunek do takiej Delany- pozwala jej na złośliwe komentarze i nie szydzi z jej dziwnych pasji, ani z niczego co jest dla niej ważne. Chodziło mi o pewien kontrast ;)
UsuńCo do współpracy Scorpiusa z Jamesem to też chodziło mi o pokazanie pewnych zachowań. Wiesz, Harry i Draco przez wszystkie lata spędzone w szkole ze sobą rywalizowali. Non stop były jakieś docinki, walki itp. Chciałam pokazać, że młodsze pokolenie jest już trochę inne. Nie chodziło mi o jakąś wielką przyjaźń, mimo wszystko za sobą nie przepadają (to da się wywnioskować z każdego komentarza ślizgona), ale potrafią w razie konieczności się ze sobą dogadać. Jestem przekonana, że ich ojcowie nigdy by sobie z tym nie poradzili :D
Na merlina, Rogata, jak ty to robisz, że zawsze się tak rozpisuje?
Straszliwie ambitny ten Twój Scorpius! Ale to dobrze, niech chłopak spełnia te swoje ślizgońskie marzenia! Fajnie, że pokazałaś jak Natalie wygląda z perspektywy Malfoy'a
OdpowiedzUsuńCiekawie wypadła też ta współpraca Scorpiusa z Potterem starszym. Na szczęście się nie pozabijali, chociaż to wcale nie jest taki zły pomysł...... =D
I znowu nasz "bohater" ze Slytherinu ratuję Natalie. Zaczynam podejrzewać, że on jednak ma serce........ ;)
Pozdrawiam i wyczekuję piątku
M. K.
O tak, Scorpius jest bardzo ambitny. W sumie to właśnie z ambicją kojarzyli mi się Ci prawdziwi, wartościowi ślizgoni. A Scor jest właśnie takim ślizgonem z krwi i kości ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiaj mnie do złego! Nie powinnam uśmiercać jednej z głównych postaci. Poza tym kto miałby nie przeżyć pojedynku? Malfoy czy Potter? Wybieraj moja droga :D
A serce na pewno ma, tylko niestety rzadko je okazuje. Mogę mieć jedynie nadzieję, że chłopak z czasem będzie się trochę zmieniał.
Dajesz mi wybór kogo uśmiercić? To takie miłe! Żartuję oczywiście =D
OdpowiedzUsuńHmmm, ale wiesz może nie muszą od razu ginąć, ale jakby był kiedyś pojedynek między Potterem a Scorpiusem - mogłoby być całkiem ciekawie! Walczą tak mężnie o serce ukochanej Natalie. Bo ja po prostu umieram (nawet pasuje ;) ) z ciekawości, z kim ona w końcu będzie!!!!!!
Och!!! I jeszcze ten eliksir szczęścia do czego on chce to wykorzystać!
No nic pozostaje mi tylko czekać!
Nie obraź się ale to zupełnie mi się nie podobało. Ten styl.. to wszystko to zupełnie nie pasuje. W moim odczuciu zrobiłaś tu Scorpiusa w krzywym zwierciadle. Strasznie podobała mi się ta postać dopóki nie zaczęłaś tak dziwnie pisać. Trochę tak jakby byl snobem o znikomych ilościach inteligenci. Nie zmyślam naprawdę po przeczytaniu tego tekstu mam bardzo dziwne uczucia. A akcja działa się zdecydowanie za szybko - może ten efekt idzie właśnie stąd? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńNie napisałam tego wszystkiego, żeby ci ubliżyć - stwierdziłam, że słodzenie ci byłoby po prostu nie w porządku. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
Jasne, że się nie gniewam. Masz prawo do takiego zdania i jak najbardziej to szanuję ;)
UsuńDo tej pory Scorpius był opisywany jedynie tak, jak widziała go Natalie. Tutaj poznajemy go w trochę innej wersji. Nie planowałam zrobić z niego snoba o znikomych ilościach inteligencji, jedynie nie chciałam robić z niego ideału. Chciałam uwypuklić niektóre cechy przez co może odniosłaś właśnie takie wrażenie. Chodziło mi o pokazanie go jako bardzo charyzmatycznej osoby, która nie pozwala sobie na błędy. Możliwe, że trochę zbyt ostro potraktował dziewczynę z pokoju wspólnego, ale to było zamierzone. Chciałam pokazać, że on doskonale dostrzega o co chodzi połowie dziewczyn i że nie ma zamiaru ich szanować (w jego odczuciu na to nie zasługują). Ale zupełnie inaczej postrzega i traktuje Delany czy choćby Natalie ;)
Cieszę się, że skomentowałaś, jakby nie było krytyka też jest potrzebna.
Mam nadzieję, że mimo to będziesz dalej czytała mojego bloga, a jak nie to przykro mi, że niechcący Ci go obrzydziłam :)
No nie ukrywam, że teraz trochę inaczej będę spoglądać na Scorpiusa... Ale nie zmienia to faktu, że nadal jest jedną z moich ulubionych postaci ;) Wolę, żeby bohater miał swoją gorszą stronę, niż żeby był Bóg wie jakim ideałem... Zobaczyliśmy go od trochę innej strony i mi się to spodobało, fajnie było poznać jego punkt widzenia.
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona postacią Delany! Ma wprawdzie "typowe" ślizgońskie cechy, ale mimo to wydaje mi się ciekawą i sympatyczną osobą. Jestem ciekawa, czy wpłynie jakoś na dalszą fabułę :)